i chlebem. Sybirak spod Wilna miał skrupuły, że ich objada, co było smutną prawdą, gdyż żywność wydzielano skąpo.<br>Złotawy zmierzch zapadał nad osadą, a migocząca kra płynęła Ubaganem, kiedy wyznał Zosi to, z czym się biedził od tylu długich dni. Zaskoczył go dziwny spokój, z jakim tę wieść przyjęła. Widocznie domyślała się od dawna, jakie on ma zamiary, być może śledziła jego rozterkę, postanowiwszy nie czynić nic, aby go przy sobie zatrzymać. Nie podejrzewał jej o taką wielkoduszność. Właściwie spodziewał się sprzeciwów, żalów, wymówek, łez. Przekonał się, że nie zna Zosi, tak jak mu się wydawało. Znowu go zaskoczyła. Nie wiedział