pocałowała go w usta i dwie ciepłe łezki spłynęły mu po policzkach, zostały na zawsze w małej fiolce serca.<br><gap reason="sampling"><br>Łysy pan obejrzał się lękliwie dokoła, czy ktoś nie słyszy, i podniósł ostrzegawczo palec do ust. Nie wiadomo, czy chciał coś zareplikować, wyprzedził go bowiem trzeci z panów, dotychczas milczący, o dorodnej głowie, przepłatanej przez pół, jak orzech, cięciem nieposzlakowanego przedziału.<br>- Niewątpliwie ma pan wiele słuszności - powiedział, ważąc słowa z godnością i umiarem urodzonego parlamentarzysty. - Nie podzielam jednak pańskiego pesymizmu. Zapewne, możliwe, że ludność Paryża, wymierając w tempie dotychczasowym, wymrze całkowicie, zanim uda się unieszkodliwić epidemię. Jest to jednak ostatecznie też tylko