Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
piętrze i pod adresem Bogu ducha winnych kobiet, stojących w kolejce do przyjmującego naprzeciwko lekarza, rzucaliśmy, ukryci za firankami, plugawe słowa, których zdążyliśmy się już tu nauczyć, i powtarzaliśmy je z upodobaniem, rozzłoszczeni na siebie wyzywaliśmy się nie ze swojska od psubratów, lecz od psich synów (pedarsag), choć znaliśmy też dosadniejsze słowa i soczystsze przekleństwa (kiram to kos-e chare!), ale niepoddające się tak łatwo miejscowe niewiasty na nasze:
- Chanum, kos bede!
odpowiadały rezolutnie, byśmy poprosili o względy oślicę, lecz i ona nam pewnie odmówi...
a więc raz jeszcze, upokorzonym boleśnie, na policzki występował nam rumieniec wstydu, lecz nadal nie dawaliśmy
piętrze i pod adresem Bogu ducha winnych kobiet, stojących w kolejce do przyjmującego naprzeciwko lekarza, rzucaliśmy, ukryci za firankami, plugawe słowa, których zdążyliśmy się już tu nauczyć, i powtarzaliśmy je z upodobaniem, rozzłoszczeni na siebie wyzywaliśmy się nie ze swojska od psubratów, lecz od psich synów (pedarsag), choć znaliśmy też dosadniejsze słowa i soczystsze przekleństwa (kiram to kos-e chare!), ale niepoddające się tak łatwo miejscowe niewiasty na nasze:<br>- Chanum, kos bede!<br>odpowiadały rezolutnie, byśmy poprosili o względy oślicę, lecz i ona nam pewnie odmówi...<br>a więc raz jeszcze, upokorzonym boleśnie, na policzki występował nam rumieniec wstydu, lecz nadal nie dawaliśmy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego