wstrząsy nie dokuczają, serdeczny uśmiech jak blask jawił się na jej twarzy, przewiewał, zanikał, czuł mocne, wewnętrzne związki ze stanem spokojnego szczęścia, jaki przeżywał, i jej nie narzucającą się obecnością, po prostu była przy nim, zastępowała, gotowa dzielić z nim godzinę, dzień męczącej podróży, czy nawet los.<br>Rozmowy, które prowadzili, dotyczyły spraw prostych, odpoczynku, jedzenia, miejsc wybranych na biwaki, stanu wozu i zapasów benzyny. Nocą przypadali do siebie na krótko, wymieniając pieszczoty bez słowa, i zasypiali nagle, a księżyc azjatycki, z wieczora pomarańczowy, nocą straszył jak twarz natarta kredą. Białe światło, rozmazane na moskitierze, zawodzenia szakali budziły ich na chwilę, nasłuchiwali