by to wywołało przewrót w poglądach na dzieje ziemi i ludzi, którzy władali jej mieszkańcami. Wtedy można by było zastosować ten aparat przy ulicy Krupniczej 22. I posłyszelibyśmy głos Gałczyńskiego, deklamującego swe utwory, spory polityczne pomiędzy Kisielewskim a Polewką, patetyczne przemówienia Otwinowskiego, kłótliwe posiedzenia zarządu Krakowskiego Oddziału Związku Literatów, niecenzuralne dowcipy Swinarskiego, opowieści Hordyńskiego o udanych podbojach serc dziewczęcych.<br>Zajrzelibyśmy do ich mieszkań i dowiedzielibyśmy się, co naprawdę mówili w domu, a porównując treść tych rozmów z tym, co wygłaszali publicznie, uzyskalibyśmy jasny obraz psychologiczny tych twórców. Piękne to byłoby, ale zarazem i straszne. Człowiek stałby się z czasem cenzorem własnych