Istotnie! Jeśli nie chciałem się spóźnić, musiałem zaraz lecieć. "Biedny Piolanti - pomyślałem - to w takie on się wpakował kłopoty!" - Film był przyjemny, amerykański, o żywej akcji. Śledząc ją o własnych troskach się zapominało, a cóż dopiero o cudzych. Po kinie poszedłem wprost do domu. Od służącego, który jeszcze nie spał, dowiedziałem się, że pan Campilli wrócił z Abruzzów, ale od razu wyjechał na całą niedzielę do Ostii. Przypominając sobie jego prośbę czy też przestrogę, zakomunikowałem służącemu, że pomimo niedzieli śniadanie zjem o zwykłej porze, potem pójdę do kościoła. Wybrałem nie bardzo dalekiego Św. Onufrego, od którego zaczyna się najpiękniejszy spacer po