Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kuchnia
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
się ratować i wówczas Kercelak po raz kolejny podał (mu) pomocną dłoń. Stefan Wiechecki trafił do nowo założonej gazety, "Kuriera Codziennego" - pisma, które zamieszczało przede wszystkim sensacyjne wiadomości, biło po oczach wielkimi tytułami i czerwonym drukiem. Do tej redakcji znosił swoje michałki z warszawskiej ulicy: gwarowe dialogi, podsłuchane rozmowy przechodniów, dozorców, stróżów nocnych. Pisywał nieraz i dłuższe teksty, i te podpisywał pełnym imieniem i nazwiskiem, dla michałków z Kercelaka pozostawiając pseudonim "Wiech".
Prawdziwą popularność przyniosły mu... pyskówki, czyli felietoniki pisane na kanwie wydarzeń sądowych. Wiech godzinami przesiadywał w sądzie grodzkim (greckim), czyli po wojnie - rejonowym. Tu osiągnął najwyższy stopień gwarowego wtajemniczenia
się ratować i wówczas Kercelak po raz kolejny podał (mu) pomocną dłoń. Stefan Wiechecki trafił do nowo założonej gazety, "Kuriera Codziennego" - pisma, które zamieszczało przede wszystkim sensacyjne wiadomości, biło po oczach wielkimi tytułami i czerwonym drukiem. Do tej redakcji znosił swoje michałki z warszawskiej ulicy: gwarowe dialogi, podsłuchane rozmowy przechodniów, dozorców, stróżów nocnych. Pisywał nieraz i dłuższe teksty, i te podpisywał pełnym imieniem i nazwiskiem, dla michałków z Kercelaka pozostawiając pseudonim "Wiech".<br>Prawdziwą popularność przyniosły mu... pyskówki, czyli felietoniki pisane na kanwie wydarzeń sądowych. Wiech godzinami przesiadywał w sądzie grodzkim (greckim), czyli po wojnie - rejonowym. Tu osiągnął najwyższy stopień gwarowego wtajemniczenia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego