Typ tekstu: Książka
Autor: Płoński Janusz, Rybiński Maciej
Tytuł: Góralskie tango
Rok: 1978
chwycił za żelazny dyszel przyczepy, komandor zaparł się z tyłu obiema nogami w piachu, podparł krawędź ramieniem.
- Ej, raz - krzyknęli jednocześnie. Przyczepa zakołysała się w przód i w tył i zamarła. Spróbowali jeszcze raz, i jeszcze... .
- Nie da rady - głęboko westchnął komandor. -Tu jest jakiś dołek, piach. Żebyśmy mieli choć drąg, wrzuciłoby się to żelastwo do rowu.
- Czekaj, czekaj - ciężko dyszał kapitan - a te twoje sto sześćdziesiąt koni nie uciągnęłoby tej przyczepy?
- Jasne, że też od razu nie pomyślałem - otworzył bagażnik, wyciągnął zwój nylonowej linki. - Wiąż, tylko mocno.
Kapitan supłał linę przy kółku dyszla, komandor zgrabnie, na dwa razy zawrócił na
chwycił za żelazny dyszel przyczepy, komandor zaparł się z tyłu obiema nogami w piachu, podparł krawędź ramieniem.<br>- Ej, raz - krzyknęli jednocześnie. Przyczepa zakołysała się w przód i w tył i zamarła. Spróbowali jeszcze raz, i jeszcze... .<br>- Nie da rady - głęboko westchnął komandor. -Tu jest jakiś dołek, piach. Żebyśmy mieli choć drąg, wrzuciłoby się to żelastwo do rowu.<br>- Czekaj, czekaj - ciężko dyszał kapitan - a te twoje sto sześćdziesiąt koni nie uciągnęłoby tej przyczepy?<br>- Jasne, że też od razu nie pomyślałem - otworzył bagażnik, wyciągnął zwój nylonowej linki. - Wiąż, tylko mocno.<br>Kapitan supłał linę przy kółku dyszla, komandor zgrabnie, na dwa razy zawrócił na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego