że rodzi się we mnie jako coś autentycznego. Daremnie. Ograniczony mocą cudzych mniemań, podporządkowuję się im z rezygnacją, tak jak podporządkowuję się fałszywemu wyobrażeniu o mnie Suzanne.<br>Och, Suzanne, jakże mnie męczysz chwilami. Cóż z tego, że powiem ci, iż nie jestem takim, jakim mnie widzisz? Więzi nas oboje rozpętany dramat uczuć. Ja, choć wypowiadam to w najszczerszej intencji, nie potrafię już powiedzieć tak, aby nie ukazać chociaż bohaterstwa uczciwego wyznania i nie zniewolić cię ponętnym czarem nikczemności, której jest się świadomym, a której nie chce <page nr=71> się uniknąć. Jak możesz tego nie widzieć, Suzanne. Jak możesz brać wszystko tak poważnie, jakby