język, bomba terrorysty urwała nogi człowiekowi, co spokojnie telefonował w barze. Codzienność jest jak dziurawy statek, zataczający się nad otchłanią.<br> Ale diabeł? Lubił o nim rozprawiać Leon Bloy ("Po co mi ten Leon Bloy? Chociaż..."). Bloy słyszał we śnie krzyk potępionej duszy Alfreda Jarry. Ale śmieszny także Jarry, który - umierając - drażnił Pana Boga wykałaczką od zębów... Od idei diabła nie może się Gombrowicz uwolnić, co wyraźnie potwierdza centralny monolog rozdziału. "Potwór" jest energią chaosu, która zadaje ból ciału. <q>"Ta ziemia, po której stąpamy, tak pokryta jest bólem, brodzimy w nim po kolana - i jest to ból dzisiejszy, wczorajszy, oraz sprzed tysiącleci