są oczy mej Zielonookiej;<br><br>i nie są takie ciche jesienne półmroki,<br>ani kot, gdy się chyłkiem ku zdobyczy skrada,<br>ani motyl, gdy skrzydła na kwiecie rozkłada,<br>jak ciche są jej w mroku stąpające kroki.<br><br>Kiedy z nocy szalonej, jak z szumiącej rzeki<br>pełnej wirów podstępnych i groźnych katarakt<br>wynurzam się, dręczony przez strasznego kaca,<br><br>tym, co mi radość życia na nowo przywraca,<br>nie są kliny zdradzieckie ni szalbiercze leki,<br>lecz jej oczu zielonych mieniący się szmaragd.</><br><br><br><div type="poem" sex="m" year=1979><tit>Do Białej</><br><br><intro>Halinie Mikołajskiej</><br><br><br>Niechaj innych zachwyca purpura wspaniała,<br>soczysta zieleń lasu i niebios szafiry!<br>Ja dla nich poetyckiej nie nastroję liry.<br>Gardzę tą pstrokacizną