zobaczywszy o kilka kroków przed sobą gimnazistę, przeszedł <br>na drugą stronę ulicy, gdzie nic było chodnika i gdzie szło się z trudem po <br>nierównym i ś1iskim gruncie . Był pewny, że jest to który-ś z jego uczniów. <br>Ukłoni się, a potem będzie się wlókł za człowiekiem jak cień albo zacznie dreptać <br>tuż obok, może nawet zagada! Profesor bał się tych chłopców, widział w nich <br>samą tylko zuchwałość, poza tym drażniła go młodość, która w każdym mogła się <br>obrócić na lepsze, niż to się stało z jego własną.<br> Znów dziś wyszedł z domu nic dopiwszy kawy, którą czuć było brudnym garnkiem, <br>i