zdławiony, chrapliwy krzyk. Słyszał go tak wyraźnie, jakby obok, w głębi mroku, krzyczał człowiek. Usiadł i głowę pełną jątrzącego wrzasku ścisnął dłońmi. Lecz krzyk nie ścichł. Skowyczał pod czaszką. Cała ciemność nim szczekała. Mocniej, aż do bólu ścisnął czoło. Skronie miał zlepione chłodnym potem, dłonie również zimne i lepkie. Przejmujący dreszcz zatrząsł nim od wewnątrz. Odruchowo poszukał obok siebie nakrycia. Poczuł pod palcami najpierw sztywność świeżego prześcieradła, dalej jedwab kołdry: Naciągnął ją na ramiona. I w tym dopiero momencie zdał sobie sprawę, że jest w domu, w sypialnym pokoju, na poniemieckim tapczanie, który dzielił z żoną.<br>Alicja spała obok. Jej oddech