oblepia gęsta ślina<br>I nagle zjawia się plwocina.<br>Słodkawo-kwaśna, zielonkawa,<br>Jak lekko, dobrze się odpluwa,<br>A słupek rośnie w termometrze,<br>Skacze, a potem się posuwa<br>Kreska po kresce, w górę wspina<br>W rureczce szklanej srebrna lawa...<br>Wiemy, nadchodzi Jej godzina!<br><br>Krwią się zabarwia zwiędła cera,<br>W zamglonym oku światło drga,<br>Światełko fosforycznie płonie.<br>A słupek rośnie w termometrze,<br>Wyżej i wyżej cyfrą wzbiera -<br>I tylko wilgotnieją dłonie,<br>Tylko oddechy coraz prędsze,<br>Tylko znużenie coraz większe<br>I świat zasnuwa senna mgła...<br><br>Wpadamy w sen - w oślizgły lej<br>I nurkujemy, wirujemy...<br>A dnie się lepią coraz gęstsze,<br>W mięśniach znużenie, w mięśniach