zajęcie, wyszedł z biura, starannie zabezpieczając drzwi przed zamknięciem, i udał się na zaplanowaną kolację.<br>Dochodziła północ, kiedy wracał do pracowni, wprawdzie zygzakiem, z trudem i z nieporównanie większym zamętem w głowie, ale też i z miłym poczuciem osiągniętego celu. Nie był wprawdzie pewien, co właściwie stanowiło ów cel, ten drobiazg jednakże nie zaprzątał zbytnio jego uwagi. Męczyło go za to mgliste wrażenie, że normalna droga do biura jest dla niego niedostępna, cieć bowiem niewątpliwie zamknął już bramę i że, wobec tego, będzie musiał przeleźć przez dwa parkany i jedno okno.<br>Zużyty do kolacji alkohol wpłynął na niego dopingująco i dodał