wyprawił na tamten świat bliźniego. Lub paru bliźnich.<br>Reynevan przyjrzał się krzyżowi uważniej. I bardzo brzydko zaklął.<br>To był dokładnie ten sam krzyż, przy którym bite trzy godziny temu pożegnał się z Zawiszą.<br>Winna była mgła, od świtu snująca się niczym dym po polach i lasach, winna była mżawka, która drobnymi kroplami zacinała w oczy, a gdy ustała, mgłę jeszcze wzmogła. Winien był sam Reynevan, jego zmęczenie i niedospanie, jego rozkojarzenie wywołane nieustannymi myślami o Adeli de Stercza i o planach jej oswobodzenia. A zresztą, kto wie? Może tak naprawdę winne były licznie zamieszkujące śląskie bory mamuny, zwodnice, lesowiki, majki, koboldy