Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
zauważyłem.
Rozglądał się w milczeniu.
- Kiedy on zdążył ogrodzić? I jakąś dobudówkę zrobił, skurwysyn - wystękał wreszcie głosem zdławionym z oburzenia.
- A jakże. I dodał stryszek nad oborą - wskazałem. - Będzie z piętnaście lat temu.
Kątem oka dostrzegłem, że ręką maca po drzwiach, szukając klamki, więc zablokowałem je centralnym zamkiem i ruszyłem dróżką w stronę domu. Zatrzymałem wóz niedaleko bramy.
Po obejściu kręcili się dwaj mężczyźni w dresach, przyglądali się nam spode łbów. Żaden z nich nie był gospodarzem. Czyżby Kulkowscy wezwali krewnych na pomoc?
- To chyba dla nas ten komitet powitalny - powiedziałem. - Musiał pan tu nieźle wczoraj narozrabiać.
Stary mierzył mężczyzn wzrokiem
zauważyłem.<br>Rozglądał się w milczeniu. <br>- Kiedy on zdążył ogrodzić? I jakąś dobudówkę zrobił, skurwysyn - wystękał wreszcie głosem zdławionym z oburzenia. <br>- A jakże. I dodał stryszek nad oborą - wskazałem. - Będzie z piętnaście lat temu. <br>Kątem oka dostrzegłem, że ręką maca po drzwiach, szukając klamki, więc zablokowałem je centralnym zamkiem i ruszyłem dróżką w stronę domu. Zatrzymałem wóz niedaleko bramy. <br>Po obejściu kręcili się dwaj mężczyźni w dresach, przyglądali się nam spode łbów. Żaden z nich nie był gospodarzem. Czyżby Kulkowscy wezwali krewnych na pomoc? <br>- To chyba dla nas ten komitet powitalny - powiedziałem. - Musiał pan tu nieźle wczoraj narozrabiać. <br>Stary mierzył mężczyzn wzrokiem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego