właśnie przemawiał, siedzących naprzeciw za stołem.<br>Nie opodal, pod ścianą pełną wdzięcznych kopersztychów, tkwił w rogu kozetki trzeci gość Mochnackiego.<br>Znajdował się poza kręgiem światła, roztoczonego jak wachlarz od lampy nakrytej umbrą malowaną w kwiaty; więcej - wyglądał z pozoru, jakby przebywał również poza kręgiem rozmowy przy stole prowadzonej.<br>Zdawał się drzemać w zielonym cieniu, obojętnie i nieporuszenie.<br>- Ach, Maurycy! - zawołał Wysocki. - Jakże ta my, ludzie nie znani nikomu, nic dotąd w społeczności nie znaczący - jakże mamy z siebie wyłaniać rząd rewolucyjny?... I ty mniemasz, że rząd ten znalazłby posłuch i zaufanie w kraju, posłuszeństwo wojska całego?<br> Mochnacki rzucił się niecierpliwie.<br>- Będziemy