tępym wzrokiem patrzyli gdzieś przed siebie - myślałby kto, że to białe posągi zdobiące salę. Kasjer pochylony nad zeszytem obliczał swoje wydatki miesięczne, a gdy doszedł do pozycji: "pranie kołnierzyków" - podparł głowę dłonią, ołówek włożył między zęby i tak nieruchomo zapatrzył się w rąbek obrusa zwisającego ze stołu.<br>"Zaraza" - personel restauracyjny drzemał - myśli, zda się, leniwie pełzły gdzieś nad podłogą, snuły się ociężałe, senne <page nr=80>.<br> Pikole , czuli, że lada chwila sprężynowe drzwi zakłapią w garderobie, a wtenczas trzeba się ocknąć i ruszyć z miejsca. Niepokoiły ich głosy dolatujące z kawiarni - tam wiecznie coś huczało, szum wzmagał się, to znów przyciszał - o tej godzinie