śpieszne kroki robotników z Dolnego Szpetala, idących do pracy, poskrzyp wozów dzień widocznie wstawał targowy.<br>Pośrodku rzeki statek ryczał, żeby się przystań przygotowała na jego przyjęcie.<br>Tafle drzewa cicho sunęły pod filary. Retman pomachując czapką w lewo, za most, gdzie stał biały pałac, krzyczał z łódki do przednika:<br>- Wara, śtyborku - dupą do biskupa, dupą!<br>Wraz z drzewem płynęło Wisłą coś białego, jakby mydliny - pełno tego było wokoło - i od wody bił w nos ostry kwaśnawy zapach ługu. A na brzegu, gdy poszli pod górę staroświecką uliczką Matebudy, zaleciało ich nagle czymś tak ciepłym i drażniącym, że przystanąwszy, nosy z wiatrem wystawili