ulepiony z innej gliny niż ona, był mieszczuchem, molem książkowym. Nie rozumiał przyrody, po prostu jej nie dostrzegał. Koniec Alei Jerozolimskich był dla niego w jakiś sposób końcem świata. Nie wysuwał nosa poza rogatki miasta, a jeżeli już, to z dużymi oporami. A ona właśnie źle się czuła w murach, dusiła się, brakowało jej powietrza. I ten człowiek tak ją opętał, że chciała przez niego umrzeć. Pierwszego sierpnia wychodziła z domu pewna, że już do niego nie wróci. No i nie wróciła, ale z trochę innych powodów. Nie zginęła od pierwszej kuli, mimo że takie było jej życzenie... <br>- Zuzia bardzo tu