cyklistówce, w brudnym kożuszku baranim, spod którego wyglądały nowe granatowe spodnie i brązowe półbuciki. Na plecach dźwigał sfatygowany tornister niemiecki po szwagrze.<br>Pociąg miał - jak się wczoraj dowiedzieli - o siódmej czterdzieści. Ojciec odprowadził syna na szosę warszawską, tu przystanął i trzykrotnie ucałował.<br>- Synu, co czuję, to wiesz... że cię sercem, duszą błogosławię... A przykazanie daję jedno: pamiętaj, że nikt u nas w drelichach z ogolonym łbem nie chodził. Tego bym ci nie przebaczył. Pamiętaj !<br>Ten głos błagalny i łamliwy Szczęsny jeszcze słyszał, gdy koła zgrzytnęły, gdy pociąg ruszył w lewo, pod żelazny most, do stolicy, którą trzeba było zdobyć. I żegnając