po ulokowaniu swych żołnierzy w bezpiecznym miejscu sam natychmiast wrócił do Polski, by walczyć. Był to, niestety, już koniec. Dostał się do niewoli, tejże nocy uciekł, przekroczył znów granicę i dogonił po trzydniowej nieobecności swych podchorążych.<br><br>Następne tygodnie to odyseja forteli, kluczeń, aresztowań i ucieczek, bezustannych ucieczek, skomplikowanej strategii, której duszą wciąż był Urbanowicz, aż w końcu udała mu się rzecz niemal cudowna: wszystkich swych żołnierzy załadował szczęśliwie w lukach na statku w Konstancy. Popłynęli do Syrii, stamtąd do Francji i tu Urbanowicz, przykładny dowódca i niezmordowany opiekun, władzom polskim oddał prawie w komplecie swój oddział przedstawiający najcenniejszy materiał bojowy. Należał