Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
odchodzę, zawracam w stronę domu.
Idę plantami. Mijam kościoły, uniwersytet, galerie.
Czuję na karku wzrok człowieka, który drepcze za mną w strachu i nienawiści.
Patrzę przez ramię.
Nie omyliłem się: pan Wicuś wędruje moim śladem wcale się z tym nie kryjąc.
Chce najwidoczniej zbadać, kto tak nieuprzejmie sponiewierał jego małą duszę i karlą godność?
Zatrzymuję się, zachęcam uprzejmym ruchem ręki: - Pozwoli pan, panie Wincenty? Podchodzi.
W kątach warg czernieją zaschłe krople krwi.
- Zapomniałem się przedstawić - mówię nachylając się poufnie. - Proszę: oto moja wizytówka.
Ujmuje ją dziecięcą dłonią, wsuwa kartonik do wypchanego portfela.
Odchodzi bez jednego słowa.
W portfelu dostrzegłem gruby plik
odchodzę, zawracam w stronę domu.<br>Idę plantami. Mijam kościoły, uniwersytet, galerie.<br>Czuję na karku wzrok człowieka, który drepcze za mną w strachu i nienawiści.<br>Patrzę przez ramię.<br>Nie omyliłem się: pan Wicuś wędruje moim śladem wcale się z tym nie kryjąc.<br>Chce najwidoczniej zbadać, kto tak nieuprzejmie sponiewierał jego małą duszę i karlą godność?<br>Zatrzymuję się, zachęcam uprzejmym ruchem ręki: - Pozwoli pan, panie Wincenty? Podchodzi.<br>W kątach warg czernieją zaschłe krople krwi.<br>- Zapomniałem się przedstawić - mówię nachylając się poufnie. - Proszę: oto moja wizytówka.<br>Ujmuje ją dziecięcą dłonią, wsuwa kartonik do wypchanego portfela.<br>Odchodzi bez jednego słowa.<br>W portfelu dostrzegłem gruby plik
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego