pluł w wodę. Gdy go mijałem, <page nr=207> spojrzał mi w oczy, ale tym razem nie przeraził się, tylko zawołał: - Verfluchter Teufel! - zaśmiał się i zniknął w ciemnościach.<br>Okno nie było, na szczęście, zamknięte. Wdrapałem się i po chwili byłem już na korytarzu mojego gmachu szkolnego. Zapadła na mnie ciemność i znów duszność porwała za gardło. Piętro wyżej słychać było kroki policjanta. Porwała mnie rozpacz, wściekłość i przerażenie. Czemu wróciłem? Gdzie jest mój czyn? Zawsze, zawsze biegnę popędzony nagle ku czynowi i zawsze zawracam z granicy. Piętro wyżej słychać było kroki policjanta. Nagle zadrżałem, z ciemni, z duszności, z przestrzeni nieokreślonej, jakby z