jeszcze dwóch lat; nie zachowałem jego obrazów z zewnątrz: ani rysów twarzy, ani tonu głosu, ani kształtu sylwetki. Co przetrwało - czerń, bo ona jest wieczna, niezniszczalna, niewymazywalna. Gdy chodził do szkoły w Chicago, próbował zgwałcić swoją siostrę, ale nic z tego nie wyszło, potem ją pobił, żeby nie naskarżyła, wybił dwa zęby, mleczne. Plama wypływała mu bez przerwy na powierzchnię przez pamięć owej pierwszej impotencji, coraz straszniejszej z upływającymi latami. Kobiety musiały dlań głośno jęczeć i nigdy, przenigdy nie patrzeć mu w oczy, bo inaczej wracał do niego tamten strach. Matka nienawidziła tych nocy, ciemnych, milczących, gdy walczył z nią we