Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
się ledwie przeżutymi kęsami, i krztusząc się od napływającej ciągle śliny.
A gdy przełknąłem ostatni kawałek, zobaczyłem, że nie ma już pod sadem wąskich stóp.
I na próżno ich szukałem.
Nie było ich ani pod sadem, ani w pobliskim domu, nie było ich we wsi, nie było w okolicznych polach dymiących od pożarów, od wybuchających szrapneli, rozrytych końskimi kopytami szarżującej kawalerii.
Byłbym wszystko zwalił na karb przywidzenia, sennego zmęczenia, gdyby nie nasycenie i smak czosnku w ustach.
Z Bośni przerzucono nas nad Piavę.
Biliśmy się tam z makaroniarzami zakopanymi po szyję w bagnie, przypominającym rozłażący się, rozkładający na upale czarny makaron
się ledwie przeżutymi kęsami, i krztusząc się od napływającej ciągle śliny.<br> A gdy przełknąłem ostatni kawałek, zobaczyłem, że nie ma już pod sadem wąskich stóp.<br> I na próżno ich szukałem.<br> Nie było ich ani pod sadem, ani w pobliskim domu, nie było ich we wsi, nie było w okolicznych polach dymiących od pożarów, od wybuchających szrapneli, rozrytych końskimi kopytami szarżującej kawalerii.<br> Byłbym wszystko zwalił na karb przywidzenia, sennego zmęczenia, gdyby nie nasycenie i smak czosnku w ustach.<br> Z Bośni przerzucono nas nad Piavę.<br> Biliśmy się tam z makaroniarzami zakopanymi po szyję w bagnie, przypominającym rozłażący się, rozkładający na upale czarny makaron
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego