się roztrzęsły.<br>Krew dudniąca w skroniach, miarowy wtór ich obojętnej (triumfalnej!), miłosiernej (grabarze!) wymiany zdań.<br>Dziadzio: - No to nic. No to fajnie. Warto było zobaczyć, ładne, nie?<br>- Smok: - I wiesz? Co to za wariat, ten motor, ty tylko posłuchaj, samo coś zaskoczyło, znowu gra jak ta lala... (i obaj, niedawno dyplomowani kierowcy, rywale w wiedzy szoferskiej, zazdrośnicy, Dziadzio- teoretyk i Smok - praktyk - długo o narowach, obyczajach i temperamentach Silników, koniarze!).<br><page nr=159> Ten ich fachowy spór, daleki od drażliwego tematu Nie-Wiadomo-Gdzie, miał mnie zapewne, w ich podświadomej intencji, przysposobić, urobić, rozmiękczyć, rozbroić.<br>Wóz podskakuje na wyboju, Smok: - no, tak! - pan Pytałowski