Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
strachliwy? - zażartowałem. - Dawaj pan paczkę popularnych i "Gazetę Toruńską".
- Ja chce sporty - powiedział stary. - Dziesiątke.
- Nie ma sportów, są popularne - dobiegło z kiosku. - Takie same, Kotowicz, ino nazwę zmienili.
- Radomskie czy krakowskie? - chciał wiedzieć.

- Tylko krakowskie.
- To co ty, Chocoł, za towar trzymasz? Krakowskiemi gwoździami handlujesz?
- Idź se, dziadu, kupuj dzie indziej.
- Zara obale te bude razem z tobą - zagroził stary. - Już raz żem tak zrobił. Zapomniałeś?

Kioskarz z dziadkiem nie lubili się. Chocoł był zapalonym rybakiem, więc trzymał z moim tatą, który zaopatrywał tutejszych wędkarzy w sprzęt zdobywany zimą w warszawskich sklepach. W zamian miejscowi wskazywali mu dobre miejsca do
strachliwy? - zażartowałem. - Dawaj pan paczkę popularnych i "Gazetę Toruńską". <br>- Ja chce sporty - powiedział stary. - Dziesiątke.<br>- Nie ma sportów, są popularne - dobiegło z kiosku. - Takie same, Kotowicz, ino nazwę zmienili.<br>- Radomskie czy krakowskie? - chciał wiedzieć. <br><br>- Tylko krakowskie. <br>- To co ty, Chocoł, za towar trzymasz? Krakowskiemi gwoździami handlujesz?<br>- Idź &lt;orig&gt;se&lt;/&gt;, dziadu, kupuj &lt;orig&gt;dzie&lt;/&gt; indziej.<br>- &lt;orig&gt;Zara obale te bude&lt;/&gt; razem z tobą - zagroził stary. - Już raz żem tak zrobił. Zapomniałeś? <br><br>Kioskarz z dziadkiem nie lubili się. Chocoł był zapalonym rybakiem, więc trzymał z moim tatą, który zaopatrywał tutejszych wędkarzy w sprzęt zdobywany zimą w warszawskich sklepach. W zamian miejscowi wskazywali mu dobre miejsca do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego