Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
ciał, na moich oczach tych ludzi zabijali, a potem ich ciała leżały i gniły, aż w końcu ktoś je zasypał albo spalił. Ale z całego tego czasu najbardziej utkwiła mi w pamięci ta jedna śmierć, kiedy zabili Rywkę Majer, bo ona mieszkała pod nami, a wszyscy inni byli obcy, ginęli dziesiątkami, prawie codziennie widziałam nowe trupy albo widziałam, jak kogoś znowu zabijali, ale nie płakałam, nie rozpaczałam, nic nie czułam, to było takie nieme, ciche, jakby nagle zepsuł się telewizor i został tylko sam obraz, bez dźwięku.
Gdy się pójdzie na pole i zerwie jeden kłos zboża, i rozgniecie się go
ciał, na moich oczach tych ludzi zabijali, a potem ich ciała leżały i gniły, aż w końcu ktoś je zasypał albo spalił. Ale z całego tego czasu najbardziej utkwiła mi w pamięci ta jedna śmierć, kiedy zabili Rywkę Majer, bo ona mieszkała pod nami, a wszyscy inni byli obcy, ginęli dziesiątkami, prawie codziennie widziałam nowe trupy albo widziałam, jak kogoś znowu zabijali, ale nie płakałam, nie rozpaczałam, nic nie czułam, to było takie nieme, ciche, jakby nagle zepsuł się telewizor i został tylko sam obraz, bez dźwięku.<br>Gdy się pójdzie na pole i zerwie jeden kłos zboża, i rozgniecie się go
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego