Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
z proszku, zawsze przypalone, czasem cuchnącą jajecznicę, też z proszku. Głównym posiłkiem była wodnista zupa, od której brzuchy miałyśmy tak wzdęte, że nikt nie wiedział, która z weteranek jest w ciąży. Dostawałyśmy punkty za naukę, a za punkty kubek prawdziwego mleka w niedzielę. Punkty dostawałam tylko ja i Teresa, żydowska dziewczyna spod Lwowa, bo weteranki się nie uczyły. Dożywiały się w magazynach i ogrodach pobliskiego kołchozu. Wybrałam się raz z Teresą. Pokonałyśmy wysoki płot i weszłyśmy na jabłonkę. Na przekleństwa strażnika wypuściłam jabłka spod bluzki - udowodnij!...

I wy też?! - zawołała kierowniczka głęboko zawiedziona. Dlaczego?! Bo byłyśmy głodne. To nie jest żadne
z proszku, zawsze przypalone, czasem cuchnącą jajecznicę, też z proszku. Głównym posiłkiem była wodnista zupa, od której brzuchy miałyśmy tak wzdęte, że nikt nie wiedział, która z weteranek jest w ciąży. Dostawałyśmy punkty za naukę, a za punkty kubek prawdziwego mleka w niedzielę. Punkty dostawałam tylko ja i Teresa, żydowska dziewczyna spod Lwowa, bo weteranki się nie uczyły. Dożywiały się w magazynach i ogrodach pobliskiego kołchozu. Wybrałam się raz z Teresą. Pokonałyśmy wysoki płot i weszłyśmy na jabłonkę. Na przekleństwa strażnika wypuściłam jabłka spod bluzki - udowodnij!...<br><br>I wy też?! - zawołała kierowniczka głęboko zawiedziona. Dlaczego?! Bo byłyśmy głodne. To nie jest żadne
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego