do cieniów jakiegoś tłuściocha, <br>Co po śmierci w tych barwach lubieżnie się kocha.<br>I są w karczmie grajkowie, stłoczeni w kapelę,<br>Co dbają o pląs cieniów i o ich wesele,<br>A grają im takiego szczękacza - brzękacza,<br>Że karczma z tancerzami w otchłań się zatacza,<br>I przyźbą przytupując, wstrząsa tłum ich dziki,<br>Aż im w ślepiach migają te krwawe świerszczyki!<br>Jedna tylko za piecem ukryta starucha,<br>Mać pięciorga wisielców - tej wrzawy nie słucha<br>I pośmiertnie skulona, śni sobie po cichu<br>Cuda pierwszej miłości, spełnionej na strychu,<br>I zawzięcie słodkiemu oddana wspomnieniu,<br>Gra polkę - wytrzykąta na rdzawym grzebieniu.</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>LUDZIE</><br><br>Szli tędy ludzie biedni