Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
Poobijałam się jeszcze parę dni i zwiałam. Wygrzebałam orzeszki, co do grosza, nic nie przepadło, papiery spod klombu wydłubałam i wsiadłam w pociąg do Szczecina. Znowu miałam tylko siatkę z rzeczami. Wszystko zostawiłam. Nie mogłam się pakować, żeby mnie nie nakryli. Najcenniejsze drobiazgi zabrałam i ciuchy dobre. Kiecki zostały. W dżinsach byłam i w kurtce, wiedziałam, że nie zmarznę, a tyle kasy to jeszcze nigdy nie miałam. Pilnowałam tylko, żeby mnie nikt nie obrobił.
Do Szczecina nie dojechałam, bałam się. Wysiadłam w jakiejś dziurze i do zimy włóczyłam się po małych mieścinach. Odpoczęłam trochę od tego gnoju, pomagałam sprzątać po żniwach
Poobijałam się jeszcze parę dni i zwiałam. Wygrzebałam orzeszki, co do grosza, nic nie przepadło, papiery spod klombu wydłubałam i wsiadłam w pociąg do Szczecina. Znowu miałam tylko siatkę z rzeczami. Wszystko zostawiłam. Nie mogłam się pakować, &lt;page nr=217&gt; żeby mnie nie nakryli. Najcenniejsze drobiazgi zabrałam i ciuchy dobre. Kiecki zostały. W dżinsach byłam i w kurtce, wiedziałam, że nie zmarznę, a tyle kasy to jeszcze nigdy nie miałam. Pilnowałam tylko, żeby mnie nikt nie obrobił.<br>Do Szczecina nie dojechałam, bałam się. Wysiadłam w jakiejś dziurze i do zimy włóczyłam się po małych mieścinach. Odpoczęłam trochę od tego gnoju, pomagałam sprzątać po żniwach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego