Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
powszechnej uciesze. Chichotały, gdy klnąc i pojękując gramolił się na nogi i dwa dni chodził zgięty w pałąk. Ale świeżych desek nikt nie dostarczył i o nowych kładkach trudno było marzyć. Od ciężaru najmocniej dokuczały palce, zaciśnięte na rękojeściach nosiłek, po robocie ledwie dawały się rozprostować. Zresztą po całym dniu dźwigania czuło się wszystkie mięśnie i gnaty. Poganiał brygadzista, poganiali murarze, przeważnie Niemcy nadwołżańscy, którzy zdążyli wprawić się w tym fachu, choć parało się murarką też kilka kobiet, swarliwych i nieużytych, zajadle starających się prześcignąć mężczyzn w śmiganiu kielnią. Klęły źle wypalaną cegłę, gdyż łatwo się kruszyła. Gęsto było od jobów
powszechnej uciesze. Chichotały, gdy klnąc i pojękując gramolił się na nogi i dwa dni chodził zgięty w pałąk. Ale świeżych desek nikt nie dostarczył i o nowych kładkach trudno było marzyć. Od ciężaru najmocniej dokuczały palce, zaciśnięte na rękojeściach nosiłek, po robocie ledwie dawały się rozprostować. Zresztą po całym dniu dźwigania czuło się wszystkie mięśnie i gnaty. Poganiał brygadzista, poganiali murarze, przeważnie Niemcy nadwołżańscy, którzy zdążyli wprawić się w tym fachu, choć parało się murarką też kilka kobiet, swarliwych i nieużytych, zajadle starających się prześcignąć mężczyzn w śmiganiu kielnią. Klęły źle wypalaną cegłę, gdyż łatwo się kruszyła. Gęsto było od jobów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego