Nic nie wiedzieli. Dopytywali się Agnieszki, nic nie powiedziała.</><br><who2>Z jakimi kwiatami?</><br><who5>Oni, oni będą stali!</><br><who2>Kto?</><br><who5>Co? No, żartuję teraz, Boże!</><br><who2>Weź już mnie nie denerwuj! A co twoja siostra na to?</><br><who5>Jezu, poczekaj! Powoli. Od początku. Przyjechałem.</><br><who2>Tak.</><br><who5>Domysły były snute, gdzie ja byłem, nie? <overlap>Bo starszy...</></><br><who2><overlap>A dzwonił ten kolega?</></><br><who5>Bo starszy się <orig>sczaił</> że przecież <q>Wyszedł!</q>, bo ciągle, oni jeździli do <name type="place">Warszawy</>, nie?</><br><who2>A <orig>oui</>, no.</><br><who5>Słyszysz, oni, oni <orig>sczaili</>, że ja jechałem za, za tego, ile był? Pięćdziesiąt sześć.</><br><who2><vocal desc="aha"></><br><who5>Ponad pięćdziesiąt sześć minut po północy jechał, nie, do ciebie.</><br><who2>Tak.</><br><who5>I oni <orig>sczaili</>, że musiałem tym