pomidory, kawior, mleczko pszczele, miód, żelatynę, seler i owoce kupiłam dwa dni wcześniej. Owoce morza wypatrzyłam w supermarkecie Géant, ostrygi w sklepie w podziemiach warszawskiego Dworca Centralnego i odłożyłam ich zakup do dnia, w którym pojawić się miał ukochany. Dlaczego? Chciałam, by wszystko było świeże. Mrożonki niestety nie wyglądają tak efektownie jak świeże produkty.<br>Postarałam się również o dodatki: białe, lekko pachnące świece, dobrą muzykę (przygotowałam Marcosa Valle "Nova Bossa Nova" i Billa Evansa "From Left to Right") i pozostało mi jedynie czekać. Im bliżej przyjazdu Jurka, tym bardziej byłam podniecona. Już sama nie wiedziałam, czy chęcią spędzenia z nim najbliższego