losów. Tak, któż to jest - ów lekarz ginekolog, który mościł sobie gniazdko według swoich wewnętrznych kryteriów "domowego szczęścia", a w które ja mam oto siąść jak kukułka (jak krab) - akceptując wszystkie wyrażone tu abstrakcyjnie i ściśle wewnętrzne wymiary. Bo przecież o te wewnętrzne wymiary chodzi. Kiedy mieszkanie jest zużyte długotrwałą egzystencją, tym wszystkim, co się stawało, przemieniało w ciągłym przewalaniu "znalezionego z nieznalezionym", "osiągniętego ze spartaczonym", to mieszkanie nabiera wyrazu, który powoduje, że się nadaje do generalnego remontu. Oczywiście jedynie dla tego tak zwanego przyszłego właściciela... bo dla byłego jest czymś oczywistym, można by rzec: dopasowanym na złe i dobre, na