najskuteczniejszych wydziałów tej uczelni. Ale może działały tu jakieś inne okoliczności, na przykład zbyt bliskie, osobiste związki autorki z tym wydziałem, którego jest i absolwentką, i pracowniczką. Więc zostawmy to. Ważne, że Ziembicka potrafiła namalować piórem te szesnaście portretów, które układają się w fascynujący świat myśli o sztuce jako duchowej ekspresji człowieka w drugiej połowie naszego wieku, w pewnym kraju o powikłanej historii i równie poplątanych ścieżkach kultury.<br>Z podziwem śledziłem te rozmowy, bo plastycy nie są w końcu zobowiązani do układania swoich poczynań artystycznych w logiczne ciągi uporządkowanych refleksji. Sztuka, jak wiadomo, jest częściej efektem niejasnych intuicji, nienazywalnych emocji. Ziembicka