się, mówię serio. Był Szymon Jakubowicz i powiedział, że jutro rano lecicie do Gdańska samolotem rządowym z gwarancją bezpieczeństwa i że masz o ósmej przyjechać do Artura Hajnicza, u którego będzie na ten temat zebranie. <br>Stałem obok stołu, opierając o niego rękę, i byłem ogłuszony. Ogłuszony zalewem odczuć, takich myśli embrionalnych, które dopiero muszą się ukształtować, a tu nie mogły, bo było ich za wiele na raz. Byłbym nieszczery, mówiąc, że zew z Gdańska wywołał we mnie jedynie ładne reakcje. Pierwszą był strach. "Nie jedź tam, nie jedź" - krzyczał we mnie jakiś głos. Bałem się narastającej lawiny wydarzeń, nie pierwszy zresztą