głos ojca, więc drgnęła cała, przestraszona, a babcia szturchnęła ją łokciem w bok i poleciła szeptem:<br>- Powiedz: halo!<br>- Halo - powiedziała słabo Aurelia, a w słuchawce rozległ się dziwny dźwięk, jakby chrząknięcie, i głos ojca powiedział niepewnie:<br>- Kto tam? Czy to ty, Aurelio?<br>- Tak - odparła. - Ja. Z Pobiedzisk. - Cisza. Babcia wykonywała energiczne gesty, mające ją zdopingować do żwawszej rozmowy, więc Aurelia wykrztusiła: - Stoimy sobie z babcią na Rynku... no i... dzwonimy.<br>Znów okropna chwila ciszy.<br>- Hm. A - jak ci tam jest? - spytał ojciec.<br>- O! Bardzo, bardzo dobrze. Bardzo. Byłyśmy w kościele i... - Aurelia nabrała tchu, jak przed skokiem z trampoliny - ... i babcia