Zaciskała dłonie, zachwiała się na nogach, jakby miała zemdleć. Wyszliśmy. Podążaliśmy w kierunku jednego z przejść, gdzie w budce strażniczej przy szlabanie dyżurował podoficer kontrolny SS. Minęliśmy plac budowy, uprawy, "ogrodnictwo" prowadzone przez więźniów. Nie rozmawialiśmy. Po drodze przeleciałem jeszcze cały scenariusz ucieczki. Gdy byliśmy 30 metrów od budki - wyszedł esesman, podciągnął sobie pas, założył czapkę i kiwając się czekał na mnie - opowiada Bielecki. - Meldując się, wręczyłem mu podrobioną przepustkę. To były najtrudniejsze chwile w całej historii ucieczki - dodaje. Gdy esesman patrzył na nich, w przepustkę, Bielecki miał wrażenie, że Niemiec mógł rozpoznać w nim więźnia. - Gdy przeszliśmy szlaban, byłem prawie