się wbrew mojej woli, wiedźmy kiwają<br>wiechami liści, nie ustępują, chociaż z jadalni słychać zbawcze rozmowy. Mamusia robi pewnie sweterek na drutach, nie lubi siedzieć bezczynnie; ciocia Jadwinia układa pasjansa, babcia plotkuje o wielkich krewnych i śmieje się z małych: ma język, że nie daj Boże; przylepia ludziom okrutnie zabawne etykietki. Ale nie wiem komu ani jakie, bo drzwi zamknięte, więc wołam cichutko, cichutko, później coraz głośniej, aż mama przychodzi trochę zagniewana, lecz na moją prośbę zgadza się na pozostawienie wąskiej szpary, świetlanej dróżki, po której wślizgują się głosy babuni i mamy, i już wiem, że te głosy mnie przed wiedźmami