nie znosił, jak go do czegoś ponaglano. Nie był pewien, czy wina już dość nie wypito, bowiem wesele trwało od rana, a mądrość biblijna nakazywała umiar. Mógł mieć też wątpliwości, czy sztuka mu się uda, wszak byłaby to jego pierwsza próba pokonania prawa natury. Lękiem napawała go wizja przyszłej żywej eucharystii, ofiary tak wielkiej, że wino krwią się stanie...<br>Zmierzchało; spoglądał na poszarzałe twarze biesiadników, na załzawione ze wstydu oczy oblubienicy i pomyślał, że jego serce utkane jest z pajęczyny żalu... Opanował się i po raz pierwszy uczynił ten niezwykły krok w mistyczny świat swego Ojca. Wezwał sługi, a Matka jego