końcu. Płakałam tak jak nigdy wcześniej, jakby to był ostatni płacz w moim życiu, jakbym musiała wypłakać wszystkie łzy. I chyba tak się stało, bo to był ostatni raz. Pamiętam ciszę, chociaż było tam sporo ludzi, wszyscy zamilkli, nie chcieli mi przeszkadzać w tym moim płaczu. Pewnie myśleli, że jakiś facet puścił mnie właśnie w trąbę. Można powiedzieć: "coś w tym stylu".<br>No więc zalałam się całkiem, jak przystało na porzucona, upodliłam się, jak trzeba. Wręcz nie wypada tak po prostu oglądać śmierci najbliższej osoby z bliska, w każdym szczególe, przez szybę, a potem nie uchlać się i nie popłakać.<br>Pamiętam