misek, do obiadu i kolacji!<br>...Czterdzieści pięć!... Feluś zmrużonymi oczyma długo i uporczywie wpatruje się w te dwie białe cyferki, śmieszne i głupie znaczki, na czarnej ceracie lakierem uczynione... Jątrzy go ta liczba zjadliwym doskwierającym nieznośnie rozżaleniem i gniewem, i głuchą, ponurą pasją. Iście beznadziejna jest pieczeń z kaszą w fajansowym talerzu na czarnej ceracie, obok wylakierowanej białej liczby: "45"...<br>Nie był to już, rzec wypada, ten sam Feluś Czartkowski, który przed rokiem, w porze uroczystości koronacyjnych, wzbudzał podziw i zazdrość kolegów z powodu służb zaszczytnych i wart honorowych przy osobie samego cesarza... Ów toast, który wtedy - w kawiarni zwanej "Dziurką