rynku gołębie i trochę kartofli. Ja nie narzekałam, uczyłam się żyć, zbierałam doświadczenie, ale ojciec poszedł do Kapicy i po roku wróciłam do Moskwy - na medycynę. Były dwa medinstytuty. Jeden tylko dla elity, błatny nie do wiary. Kapica, akademik, laureat Nobla, zdołał załatwić mi tylko ten drugi. Medinstytut miał dwa fakultety: ogólnoleczniczy i pediatryczny. Ogólnoleczniczy był wyższej rangi, mnie przyjęto na pediatryczny. A stopnie z Dniepropietrowska przywiozłam celujące. Na medycynie studiowali Żydzi, ale tacy, których rodzice leczyli członków rządu i CK. Błat musieli mieć większy od wszystkich innych, żadnych przypadkowych nie było. W instytucie tępiono "kłamliwe teorie weismanizmu-morganizmu", a był