Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
pudełeczka krem Lovana, następnie wcierała go w ciepłe policzki. Nagle, na odgłos chrobotu myszy, wstrzymała się. Z lekkim westchnieniem ponownie sięgnęła po grzebień. - Bądź ze mną tej nocy - poprosiła jak o cukierek. Skinieniem głowy przystał.
Po godzinie zaczął z wolna prószyć nowy, śliczny, niewinny śnieg. Prószył na stary firn, wyrównywał fałdy, i tak przez całą noc.

W dzień, dwa potem, chyba to była środa, przed południem, biało, schludnie i cicho, drapał nos i policzki lekki mróz, Konstanty, dotrzymując słowa, przywiózł furę drewna. I to jakiego, brzoza, sosna, świerk. Myszaty koń flegmatycznie oglądał obce podwórko. Konstanty ubrany w brązową wiatrówkę i bryczesy
pudełeczka krem Lovana, następnie wcierała go w ciepłe policzki. Nagle, na odgłos chrobotu myszy, wstrzymała się. Z lekkim westchnieniem ponownie sięgnęła po grzebień. - Bądź ze mną tej nocy - poprosiła jak o cukierek. Skinieniem głowy przystał. <br>Po godzinie zaczął z wolna prószyć nowy, śliczny, niewinny śnieg. Prószył na stary firn, wyrównywał fałdy, i tak przez całą noc. <br><br>W dzień, dwa potem, chyba to była środa, przed południem, biało, schludnie i cicho, drapał nos i policzki lekki mróz, Konstanty, dotrzymując słowa, przywiózł furę drewna. I to jakiego, brzoza, sosna, świerk. Myszaty koń flegmatycznie oglądał obce podwórko. Konstanty ubrany w brązową wiatrówkę i bryczesy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego