Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 11.06
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
je i nie zostawiają żadnego śladu w pamięci.

Solveig Sherwood pojawiła się tutaj na początku 2001 r. Kupiła opuszczony dom i zaczęła go zmieniać. Szarobury betonowy klocek dostał najpierw kolorową fasadę. Fasada zaczęła obrastać najdziwniejszymi przedmiotami, w środku miasteczka rósł architektoniczny dziwoląg.

Solveig ściągnęła z okolicy młodzież, domorosłych artystów. Dała farby, materiały. Powiedziała: Róbcie z wnętrzem, co wam podpowie dusza artysty, macie darmowy plener. Więc tworzyli, wykorzystując to, czego inni się pozbywają, co można znaleźć na wysypiskach śmieci, złomowiskach. Sherwood nie wtrącała się, przywoziła tylko zardzewiałe elementy starego pługa śnieżnego, potłuczoną terakotę, z której układali mozaikową podłogę, albo trzy tony resztek
je i nie zostawiają żadnego śladu w pamięci.<br><br>Solveig Sherwood pojawiła się tutaj na początku 2001 r. Kupiła opuszczony dom i zaczęła go zmieniać. Szarobury betonowy klocek dostał najpierw kolorową fasadę. Fasada zaczęła obrastać najdziwniejszymi przedmiotami, w środku miasteczka rósł architektoniczny dziwoląg.<br><br>Solveig ściągnęła z okolicy młodzież, domorosłych artystów. Dała farby, materiały. Powiedziała: Róbcie z wnętrzem, co wam podpowie dusza artysty, macie darmowy plener. Więc tworzyli, wykorzystując to, czego inni się pozbywają, co można znaleźć na wysypiskach śmieci, złomowiskach. Sherwood nie wtrącała się, przywoziła tylko zardzewiałe elementy starego pługa śnieżnego, potłuczoną terakotę, z której układali mozaikową podłogę, albo trzy tony resztek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego