Grupa starców rozprawia o wiecznym potępieniu Bess nad grobem, w którym nie ma jej ciała. Jest w końcu scena zmartwychwstania. Po odprawieniu przez kochającego i cudem uzdrowionego męża prawdziwego pogrzebu, po powierzeniu ciała Bess falom Morza Północnego, na niebie pojawiają się dzwony. Dzwony, których zabrakło na wieży kościoła w ponurym, faryzejskim miasteczku, dlatego, że pastor i rada parafialna byli zbyt oszczędni. I te dzwony, za sprawą jedynego w tym filmie, niewątpliwego cudu, podwieszone pod sklepieniem ciemnych, burzowych chmur, ogłaszają zmartwychwstanie miłości.<br><br> Ale właśnie podziwiając ten niezwykle skuteczny perswazyjnie pastisz chrześcijańskich misteriów, odetchnąłem z ulgą w kinowym fotelu. Szatan nie potrafi tworzyć