nosa.<br> - Pan co?<br> - Chciałem lakierowane kamasze.<br> - Proszę, tylko cicho: żona śpi.<br> Szewc przeprowadził Osiełka przez długi korytarz i po chwili znaleźli<br>się w sklepie.<br> - Pan ma jaki numer?<br> - Szczęśliwy.<br> Osiełek zdjął stare trzewiki, cisnął je pod kontuar, wślizgnął podane<br>lakiery i znowu dostał konwulsji. Rzężąc nieprzytomnie, wymachiwał<br>laską z czerwonym fontaziem, rzucając się po sklepie, jak człowiek<br>cierpiący na boleść św. Medarda.<br> - Co panu jest, panie w cylindrze?<br> - Noktambulizm, panie, noktambulizm.<br> - Może bańki?<br> - Nie, panie, tu bańki nie przydadzą się na nic.<br> - A może pan wyjdzie na świeże powietrze?<br> - O tak, to mnie uratuje.<br> I Osiełek, zwijając swoje biedne członki w